W szkole Majuli i Panicza, każdego roku w maju obchodzony jest Dzień Patrona – Lucjana Rydla. Tego Pana z Bronowic, Rydlówki, Wesela i Wyspiańskiego 😉 W tym roku naprawdę pięknie przedstawiły życie Patrona dzieci z dwóch klas w tym z klasy mojej Córy. Na ten właśnie dzień szykowałam ostatnio dwa konie, ale to nie jedyna rzecz, która była niezbędna.

Drugą okazał się strój krakowski. Niestety w Majulowej szafie nigdy takowego nie było, a moje umiejętności są słabiutkie żeby pokusić się na uszycie gorsetu. Przywiozłam z rodzinnego domu części strojów, które nosiły moja babcia, mama, siostra i na końcu ja. Spódnice, gorsety, bluzki, fartuszki i wianki, ale z całego zestawu do wykorzystania nadawał się po odświeżeniu tylko jeden gorset. Miałam nadzieję, że uda mi się wypożyczyć brakujące części stroju, ale tak się “dogadałam” z panią ze znajomego zespołu, że minęłyśmy się szerokim łukiem. Pozostało mi to co zwykle … improwizacja!
Przeszukałam szafy i znalazłam wianek, który jakiś czas temu uwiłam z nie pamiętam jakiej okazji.

Różana spódnica z halką też tam były.

Drewniane korale o różnych wielkościach i pięknym czerwonym kolorze kupiłam na sztuki na Allegro. Wystarczyło nawlec na sznurek i dołączyć zapięcie.

Największy problem był z koszulą i fartuszkiem. Może z fartuszkiem mniejszy, ponieważ bardzo szybko uszyłam go z babcinej haftowanej halki, którą znalazłam w przydasiach 😉
Koszula też nie byłaby jakimś strasznym problemem gdyby nie to, że była 21.00, a występ o 9.00 czyli za 12 godzin. 😉 Nie maiłam czasu racjonalnie myśleć, dlatego realizowałam pierwsze myśli i pomysły, które wpadały mi do głowy. Przypomniałam sobie, że do pudła ‘za małe’ odłożyłam wyjściową koszulę Panicza. I tak: obcięłam rękawy, odprułam kołnierz i jedną warstwę karczku, przecięłam na pół plecy i brutalnie zwęziłam. Do dekoltu i rękawów doszyłam delikatną gumkę i haftowaną taśmę, którą znalazłam razem z halką, tą na fartuszek. Listwę z przodu z guzikami zostawiłam, ponieważ nie było czasu na zmianę, a przecież schowana była pod gorsetem 😉 Biel koszuli od bieli haftu trochę się różniła, ale improwizacja rządzi się własnymi prawami 😉



Kiedy ja kończyłam kompletować strój, moja Panna już dawno spała, dlatego zaraz rano zaspaną Majulę ubrałam w całość, żeby sprawdzić co ew. można jeszcze (tak na bardzo szybko) poprawić. Na szczęście efekt był zadowalający, zwłaszcza samą zainteresowaną 😀

Na koniec wystarczyło tylko zapleść warkocze i dowiązać czerwone kokardy. Piękna ta moja Krakowianka z Bronowic 🙂